
Niewątpliwym ewenementem jest kultywowanie starych obrzędów, które dotrwały do czasów współczesnych jak topienie Marzanny, wywodzące się z kultu bogini słowiańskiej, gdzie uważano, że Marzanna odchodząc, zabierze ze sobą zimę i nieurodzaj. Trwały przez wieki, opierając się nowym obyczajom i próbom wyrugowania z tradycji. Mimo wszystko okazały się na tyle silne, że przetrwały setki, a czasem tysiąclecia. Być może zawdzięczają ten fakt własnej atrakcyjności bądź po prostu przypadkowi.
Chrześcijaństwo w walce z konkurencją postarało się o zmarginalizowanie wierzeń wczesnych Słowian. A te, którym udało się przetrwać uległy zawężeniu znaczenia i często infantylizacji. Tak się stało z postacią bogini życia i śmierci.

Marzanna była słowiańską boginią symbolizującą przemijanie i śmierć. Często występowała pod podobnie brzmiącymi imionami: Marena, Mora, Morana, Morena, Śmierć, Śmiertka, Śmiercicha, Welewita. Władała niepodzielnie korowodem życia i śmierci. Dogasania i rozniecania płomienia życia w coraz to kolejnych cyklach. Śmiercicha posiadała dwa oblicza. Możliwe, że nie odchodziła z końcem zimy, której była patronką, lecz tylko zmieniała postać i osobowość. Stawała się powabną Dziewanną krzewiącą życie i urodzaj. Kiedy indziej, po żniwach bywała Panią Zbiorów, przyjmującą hołdy od kmieci i ratajów. Do dziś dożynki są najważniejszym świętem rolników.
Wielopostaciowość starych bogów nie była czymś niezwykłym. Mnóstwo mitologii znało takie właśnie praktyki. Wielozadaniowość była przyczyną multi-postrzegania bóstw. Czasem działo się tak w wyniku wchłaniania lub łączenia kilku idoli.
Do atrybutów jej władztwa zalicza się wieniec, wianek, strój panny młodej, korale, złote jabłko i klucz ze złota. Zestawienie, z pewnością nie kojarzy się jednoznacznie ze śmiercią, jednak nie zapominajmy o kontekście, w jakim występowały.
Znaczenie i początki imienia widoczne są w rdzeniu indoeuropejskiego słowa śmierć: mor; mar natomiast odnosiło się do wody. Choćby hetyckie mamara – toń, grzęzawisko, odmęt. Stąd jej nadbałtycka odmiana o brzmieniu Mara, More. Morze ze swą wielkością i „nieprzebytością” jawiło się jako przestrzeń nie do przebycia, kto się na to odważył, nie wracał często. A powiedzenie „za morzem” znaczyć mogło – w zaświatach i tu wchodzimy na teren bogini Marzanny.
W ostatnich badaniach historycy upatrują związków Mary z Marsem, który w początkach swego kultu był bóstwem rolników. Wskazywać na to może również atrybut zwierzęcy. Obu bóstwom ofiarowano gęś, symbol niezłomności. Jeszcze jedna poszlaka wskazuje na podobieństwa i powiązania tej pary. W słowackiej wersji miana bogini upatruje się podobieństwa do imienia marsowego: Marmoriena – kontra – Marmor.
Wow, niezłe
Niestety u mnie we wsi umarło pokolenie które czcilo marzannę. Ale jako dziecko miałem okazję poznać te słowiańskie mroczne klimaty pogańskie. Kult kukły był jak z horroru. Czuć było w tym demoniczniść i zabobony. Nie dziwię się że wiara chrześcijańska walczyła z takimi zwyczajami.
Nie była boginią. Była wierzeniem, przedmiotem i tematem magicznym, tradycją, zwyczajem, obrzędem kulturowym, zabobonem. I nie, nie miała nic wspólnego ze śmiercią! na wiosnę się ją paliło żeby zbudować świerzą, ze kwiatami wiosennymi, i tak była wiecznie odnawiana więc prędzej symbolizuje Życie. Dawała radość babą. Była firmą zabawy bab, i totemem miesiącem szczęście. Nikt ją za boginie nie brał tylko za totem, nie była religią ani obiektem kultu, tylko raczej praktyką magiczną. Jej odpowiednikiem dziś są kaplicę z Maryją i kult Maryji, jej bliżej do boginii.